Ołtarze Gołacze – wieś na granicy
Ołtarze Gołacze – skromny „tongue twister” dla amatorów lingwistyki. Dla geografów i wszystkich innych, jest to malutka wieś na pograniczu Mazowsza i Podlasia. To właśnie miejsce, do którego Cooking Van dotarł podczas pierwszej wyprawy. Nie jest to może terytorium obfite w akcję i egzotykę, ale z pewnością rekompensuje to absolutny spokój otaczającej dookoła przyrody i życzliwość ludzi.
Koniecznie zaprenumeruj bezpłatnie ten blog ( ➡ po prawej ➡ ).
Właśnie tu, wśród bocianich gniazd i płaczących wierzb zadomowiła się urocza kobieta. Pani Krystyna to właścicielka jedynego w okolicy gospodarstwa agroturystycznego, osoba o bogatym doświadczeniu podróżniczym i przede wszystkim świetna gospodyni. Choć zjeździła Indie wszerz i wzdłuż, ostatecznie powróciła na rodzinną wieś. W przypływie ciekawości zaprosiła ekipę Cooking Vana na swoje włości, za co jesteśmy jej dozgonnie wdzięczni.
Mróz z deszczem na zewnątrz stanowiły ostry kontrast dla ciepłego przyjęcia, gorącego obiadu. Ten zaś, składający się z domowej zupy, pieczonych skrzydełek i słonych ziemniaków w mundurkach, rozgrzał nas prawie tak samo jak uśmiech pani Krystyny. Co do ziemniaków. To niepozorne warzywo, wyobraźcie sobie, wywołało spore zaskoczenie. Podczas posiłku zadziałała kulinarna ciekawość Adama i nasza gospodyni stanęła w ogniu pytań. Na pytanie czy umundurowane kartofle zostały posolone przed, czy po gotowaniu, pani Krysia zdumiona odpowiedziała nam, że ani jedno, ani drugie. Kwestia gleby, magii? Tego nie wiedzą najstarsi mieszkańcy wioski.
Kolejną atrakcją, która dla tubylców stanowi codzienne udogodnienie, jest jeżdżąca piekarnia. Codziennie późnym popołudniem, przez Ołtarze Gołacze i pobliskie wsie przejeżdża biały transit. Gdy tylko zatrzyma się w bramie i jego drzwi zostaną odsunięte, wysuwa się zza nich kierowca oferujący szeroki wachlarz wypieków. Od słodkich bułek, drożdżówek, po chleby i bagietki. Czego dusza zapragnie, a wszystko świeże, smaczne, wiejskie. Zakupiony w ten sposób chleb z chrupiącą skórką najlepiej smakował nam oczywiście w towarzystwie. Kiedy na stole pojawił się obok niego dodatkowo domowej roboty alkohol, cały ten jesienny wieczór wydał się jeszcze bardziej czarujący.
Wieś, cepelia, kapliczki i siekiera
Widok Bugu zmusza mnie pewnej refleksji nad tym, co niesie ze sobą wieś. Zbyt łatwo jest zapomnieć o wyjątkowości polskiego folkloru. Jego barwy, prostota i historia kryją o wiele więcej niż mogłoby się wydawać. Większość z nas zapewne może przypomnieć sobie chwilę, gdy jako dzieci uczyli się od dziadków starych przypisów, przyśpiewek, tradycji. Ile w tych krótkich momentach, skurczonych do rozmiarów guzika przy koszuli, zakurzonych i odrzuconych na strych pamięci, było uroku. Ile koloru i świeżości.
Życzymy Wam tego powrotu do regionalnych korzeni. Wyruszajcie z domów w poszukiwaniu takich prostych wsi, gdzie kapliczki przyozdobione wyblakłymi kwiatami stoją przy drogach. Kosztujcie wyhodowanych w przydomowych ogródkach mikrych a słodkich winogron i cieszcie się smakiem pospolitej szarlotki.
Best moments of our lives are only what we make of them.
Zobacz filmy, które powstały po wizycie u Pani Krysi:
Relacje na bieżąco możesz śledzić na fanpage.